po co i o czym jest ta strona

Po to, aby choć trochę mniej było bezsilności pacjentów wobec niekompetencji psychologów i psychoterapeutów oraz w celach edukacyjnych. Jest o  takich, którzy zdecydowanie mało wiedzieli, a za psychoterapię się wzięli.  Także o tym, co robić, gdy spotkała Cię krzywda u niekompetentnego pseudospecjalisty. Oraz bardzo wiele o zaburzeniu osobowości z pogranicza czyli o pacjencie borderline wobec którego, niestety bardzo często dochodzi do nadużyć w gabinecie psychoterapeutycznym.

W świadomości społecznej funkcjonuje kreowany medialnie technicolor nt. nadużycia w gabinecie: psychoterapeuta, znana i medialna osobistość molestuje pacjentki. Zostaje mu za to jakże prawilnie odebrany certyfikat, a środowisko psychoterapeutyczne pali go na stosie świętego oburzenia. Amen.I wszyscy słysząc slowo „nadużycie w psychoterapii” myślą, że to tak wygląda, a do tego jest to zjawisko odosobnione i przykładnie karane. W rzeczywistości tej niemedialnej, tej rzeczywistej do bólu molestowania fizycznego być nie musi. Choć i ono bywa. Historie pacjentów są  jednak różne – tylko cierpienie jedno: utracone zdrowie, czasem zniszczone życie. I brak happy endu jest jeden. Jest całkowita bezkarność sprawcy i bezsilne milczenie poszkodowanego – lub równie bezsilny krzyk, którego nikt nie usłyszy – bo się okazuje, że nie ma do kogo ze skargą pójść, do komisji etycznych bądź sądów koleżeńskich pisać pisma można jak na przysłowiowy berdyczów, do sądu jeszcze nikt nie poszedł skutecznie o błąd w sztuce psychoterapeuty bądź działania nieetyczne, pod rzecznika od leczenia ( psychoterapia wszak leczenie? ) albo konsumenckiego (w końcu płaci się za usługę psychoterapii grube pieniądze) to również nie podlega. Amen.Psychoterapia jest dziedziną nieumocowaną prawnie w żaden sposób bo ustawa o zawodzie psychologa z 2001 r. nie funkcjonuje.

Sprawy nadużycia rzadko wychodzą na jaw, ale jeśli jakaś wyjdzie to normą jest milczenie ośrodka/specjalisty o swoich błędach i brak choćby słowa przepraszam. Przepraszam za to, że zawiodłem zaufanie, wykorzystałem, że miałem leczyć, a zaszkodziłem przeprosić się nie da. Ale to słowo byłoby okazaniem elementarnej przyzwoitości i szacunku do pacjenta, którego się zawiodło swoją niekompetencją. Szacunku do drugiego człowieka z którym nawiązało się dialog –  wszak przynajmniej w założeniu psychoterapia opiera się na dialogu. Niestety, wydaje się, że to od początku nie był dialog, a li monolog – omnipotencji i ignorancji siedzącego w fotelu naprzeciwko „specjalisty”. Pacjenta w tym nie było. Były jego pieniądze, które płacił za to, że na koniec został z monologiem uczyniono mi krzywdę i nie mam dokąd z tym pójść skutecznie. In aqua scribis –  iluzja zaufania nie jest nawet palcem na wodzie pisana.

Ta strona nie służy pisaniu by sobie ulżyć. Dopóki ofiary będą milczeć, będą osamotnione i słabe, a sprawcy bezkarni i silni.

 Ja osobiście o  nadużyciach w psychoterapii myślę jak o gwałcie. I nie ma nic do rzeczy czy ktoś z kimś spał na kozetce. Relacja psychoterapeuta – pacjent dotyczy sfery najintymniejszej – duszy. Magia zaufania zamienia się w brutalne wykorzystanie. A to potrafi unicestwić.

Współpracuję z mediami. Wszystkich informuje, że wolność wypowiedzi jest gwarantowana konstytucją i moją ochotą bo nie zamierzam milczeć o czystym skurwysyństwie. Komu się to nie podoba, proponuję pozwać mnie do sądu.

Zapraszam.